Łojotokowe zapalenie skóry to coś, z czym męczę się od jakichś dwudziestu paru lat. Od mniej więcej dziesięciu lat nie nazwę już tego męką, ale początkowo było naprawdę niefajnie. Myślałam, że w żaden sposób nie da mi się nad tą dermatozą zapanować.
Z tego co mi wiadomo jest to choroba bardzo rozpowszechniona. Występuje u 1 do 3% populacji, co w najgorszym wypadku oznacza, że na każde sto osób aż trzy ma ten problem. Choroba nie wybiera i może zaatakować w każdym wieku. U mnie osobiście pojawiła się w wieku lat dwudziestu pięciu, ciekawe że burze hormonalne okresu dojrzewania (kiedy to najbardziej doskwiera nam łojotok) miałam już wtedy dawno za sobą.
Przyczyny
Tak do końca nie są znane. Jeszcze kilkanaście lat temu, gdy konsultowałam się z lekarzami łączono ŁZS głównie z helicobacter pyroli. Bakterią współodpowiedzialną między innymi za chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy. Aktualnie uważa się, że głównymi winowajcami są drożdżaki te same które wywołują łupież.
Współwinnym może być też osłabiony lub nieprawidłowo funkcjonujący układ odpornościowy oraz zaburzenia w produkcji łoju (np. odhormonalne) czyli po prostu łojotok.
Z moich osobistych doświadczeń wynika, że najważniejszą rolę w powstawaniu zmian skórnych na tym tle odgrywają mimo wszystko drobnoustroje. Bo leczenie środkami przeciwbakteryjnymi i przeciwgrzybiczymi przynosi naprawdę niezłe efekty.
Chociaż… początkowo dermatolog zaordynował mi sterydy i one też działały nieźle, a przecież są to leki przeciwzapalne.
Nota bene stosowane przeze mnie środki bakterio i grzybobójcze też wykazują działanie przeciwzapalne, więc tym bardziej nie wiem co tak naprawdę najlepiej zwalcza ŁZS.
Rozsądne wydaje się więc zadziałanie na dwóch frontach, połączenie kuracji przeciwzapalnej z przeciwgrzybiczą (i ew. przeciwbakteryjną jeśli się da).
Objawy
Pewnie je znasz, jeśli nie odsyłam np. do TEJ STRONY na wizaz.pl są dość dobrze omówione, podobnie jak najczęściej stosowane sposoby leczenia, etc.
Ja w kolejnych postach skupię się na naturalnych metodach radzenia sobie z tą chorobą. Bo te farmakologiczne, z uwagi na fakt iż nadużywane są w nich sterydy i było nie było ciut (a niektórzy twierdzą że bardzo) szkodliwe maści dziegciowe.
Do usłyszenia.